Dziecko niejadek – czy zmuszać do jedzenia?
Dziecko niejadek może przysparzać wielu zmartwień. Chciałam Wam opowiedzieć jedno wydarzenie…Ostatnio byłam świadkiem sytuacji, podczas której zupełnie nie wiedziałam co zrobić. Miałam ochotę płakać, krzyczeć i pouczać obcych ludzi. Uznaję pełną autonomię rodziców w kwestii wychowywania dzieci. Uważam, że rodzice powinni decydować o tym jak jedzą ich dzieci – dlatego należy np. pytać czy możemy czymś poczęstować ich potomka, zanim wyskoczymy z ciastkami / czekoladą / czymś co zawiera orzeszki ziemne itd do nieumiejącego odmawiać dziecka! Ale już nie mam tak sprecyzowanych przekonań w kwestii zmuszania do jedzenia.
Dziecko niejadek – historia podpatrzona
Kilka dni temu, w bardzo eleganckiej restauracji, bardzo elegancki tata zmuszał swojego na oko pięcioletniego synka do jedzenia. Chyba uznał, że skoro ja też jestem z dzieckiem, to nie musi się hamować (bo gdy przechodziły kelnerki diametralnie zmieniał ton i słownictwo). Ja jednak byłam świadkiem zdań w stylu: “Jedz, albo wepchnę ci to siłą do gardła” lub “Nie wstaniesz gówniarzu zanim nie opróżnisz talerza”.
Chciało mi się wręcz płakać widząc to nieszczęsne dziecię. Oczywiście, nie znam całego tła. Może ten chłopiec regularnie odmawia jedzenia w porze posiłku. Są tu na wakacjach, wyjdą z restauracji, dziecko nie zje, a za godzinę będzie głodny i co wtedy? A ponieważ sytuacja powtarza się regularnie, to tata już nie wytrzymał. Mimo wszystko, nie zgadzam się z tym! Nie zgadzam się jako człowiek, jako mama, jako dietetyk i jako miłośnik jedzenia! Nie można tak traktować dzieci, wpychać im jedzenia do gardła i zmuszać do kończenia zimnego rosołu! To niehumanitarne i z całą pewnością nie rozbudzi w dziecku miłości do jedzenia, wspólnych posiłków i radości ze wspólnego czasu spędzanego przy stole.
Bunt przy stole
Może warto się zastanowić, co takiego chłopiec wyraża buntując się przy stole. A może to w ogóle jedyna sytuacja w jego życiu, gdy może jakkolwiek próbować dać wyraz swojej autonomii? Przypomina mi się tu fragment książki Jaspera Julla pt.:”Uśmiechnij się! Siadamy do stołu” (jestem w podróży więc cytuję z głowy) – jeżeli zwracamy nadmierną uwagę na dziecko w trakcie posiłku, wyłączamy je ze wspólnego kręgu – bo ktoś kto jest w centrum, nie tworzy kręgu. Moim zdaniem, robiąc nadmierne zamieszanie wokół posiłków naszych dzieci (jak również wokół wszystkich czynności z nimi związanych) przyczyniamy się do rozwoju opacznego pojmowania wielu kwestii. W ogóle uważam, że i dorosłych nie powinno się zmuszać do jedzenia – nie cierpię gdy ktoś wmusza we mnie coś, gdy moje ciało mówi, że ma już dość. A co Wy sądzicie o zmuszaniu do jedzenia?
Aleksandra Czetwertyńska
6 listopada 2017 @ 14:33
to jest w ogóle trudna sprawa, bo jak się zastanowić, to ja nie zmuszam, bo dziecko je. Oczywiście w różnych ilościach,różnych proporcjach i nie zawsze tak, jak ja to sobie wymyśliłam, ale je. Zresztą nie wiem, jak miałabym to zmuszanie wprowadzić? I co miałabym tym osiągnąć? Ale zastanawiam się, bo może gdyby nie jadło, to udzieliłaby mi się taka nerwowość spożywcza? I chciałabym za wszelką cenę coś w nie wcisnąć?