Zwiedzanie od kuchni
Wyjeżdżając na wakacje staramy się wybierać miejsca z własną kuchnią. Spanie w hotelu jest przyjemne, jeszcze fakt, że ktoś codziennie posprząta w moim pokoju, a posiłki są gotowe. To, że nie trzeba zmywać i sprzątać ma swoje plusy, ale… Wolę jednak być panią w mojej kuchni! Uwielbiam odwiedzać sklepy i supermarkety (nie nasze!) i z każdej podróży przywożę jedzenie, przyprawy, oliwy, itp. Przygotowywanie lokalnych specjałów, to dla mnie zwiedzanie od kuchni.
Ale, ale… żeby też nie utknąć w kuchni przez całe wakacje, jak zwykła robić moja mama (która nawet teraz, już bez dzieci, mówi jak jest zmęczona na działce i opowiada w następnym zdaniu o dziesiątkach przetworów, które robi). Na wakacjach kuchnia jest prosta (świeże warzywa dostępne na wyciągnięcie ręki pomagają w tym). A jeśli jeszcze jeszcze jesteśmy z przyjaciółmi, z którymi dzielimy się obowiązkami… to już w ogóle raj! Ja gotuję, kto inny sprząta – to jest życie!
Wspaniałe zbiegi okoliczności
No i los chciał, że po wrzuceniu naszego zdjęcia z Aten, na facebooku napisała do mnie obserwująca mnie Aurelia – że poleca firmę prowadzącą wycieczki w języku polskim. Jakież było nasze zdziwienie, gdy wjeżdżając do miejscowości, w której mieliśmy wynajęty domek (po przejechaniu ok. 300km) – minęliśmy witrynę Helios Tours! Nie mogłam już nie skorzystać!
Zwiedzanie od kuchni
Najbardziej nęciła mnie “Grecja od kuchni” i przemiła oraz niezwykle kompetentna Ewelina zrobiła nam cudną wyprawę na targ. Tam pokazała wszystkie ciekawostki, opowiedziała co, jak, z czym. Doradziła u kogo i co kupić. Następnie zabraliśmy się za gotowanie. Zwykle odbywa się ono w tawernie, ale my namówiliśmy Ewelinę na gotowanie w domu. Było to cudowne doświadczenie! Nauczyła nas jak czyścić kalmary (sama bym tego nie ogarnęła z pewnością). Zdradziła kilka rad i podpowiedzi, pokazała które zioła są najlepsze… Gotowałyśmy z winem, a resztę wina wypiłyśmy (to jest też zwiedzanie od kuchni). Panowie ofiarujący się obrać ziemniaki do moussaki zniknęli nagle (wybaczamy im to). Potem okazało się, że zapowiada się wielka wyżerka, więc zaprosiliśmy jeszcze partnera i wspólnika Eweliny – Darka. Mali i duzi chłopcy nie odstępowali go na krok, słuchając z zaciekawieniem opowieści o historii Grecji. Zasiedliśmy do stołu, do wielodaniowego, niekończącego się niemal posiłku (z obowiązkowym deserem).
I to jest coś, co ja uwielbiam! Poznawanie nowych miejsc od środka – poprzez ludzi i smaki. Niekończące się rozmowy połączone z degustacjami.
I żeby nie było – to nie tylko kwestia pochodzenia naszych towarzyszy. Oczywiście to pomogło nam w zrozumieniu. Ale… na targu na migi, zostałam obdarowana całą masą warzyw, owoców i przypraw. Sprzedawcy widząc nasze zaciekawienie, zainteresowanie i poszukiwania smaków dawali nam od siebie papryczki i limonki, abyśmy poznali ich produkty.
Jeżeli kuchnia grecka Was zainteresowała to odsyłam do źródła – Grecja od kuchni. Ja będę upolszczać przepisy i również się z Wami nimi podzielę, a na blogu Eweliny dużo wiedzy!