Co robią wieczorami mamy?
Z góry zapowiadam – to pewne uogólnienie. Do dzisiejszego posta skłania mnie praca – dziś w gabinecie były u mnie dwie kolejno po sobie wchodzące pacjentki, które bijąc się w pierś wyznały swój największy grzech. A to dotyczy tak wielu z nas. Nie tylko matek, nie tylko kobiet. Po ciężkim dniu pełnym napięć i stresów musimy odreagować. Co robią wieczorami mamy?
Co robią wieczorami mamy?
Najczęściej padają ze zmęczenia. Chociaż… ja chcę jeszcze wyszarpnąć coś dla siebie. Kładę dzieci, i w końcu, po ciężkim dniu mam chwilę dla siebie. Otwieram z mężem wino, albo sama, albo robię herbatę. Jem. Lody, chipsy, kanapki, kabanosy. Niektórzy przygotowują kolację, o celebracji której marzą, inni stoją w drzwiach lodówki lub wyjmują czekoladę z szafki nocnej. “Gdy wcześniej nic nie jem, to potem zjadam lodówkę z framugą. I mam do siebie żal.”. “Nie powinnam jeść po 18, ale ja wcześniej nie mam jak zjeść z mężem, w spokoju i dopiero wtedy siadam”. “Cały dzień mam zaciśnięty żołądek, jestem w trybie zadaniowym, a po uśpieniu dzieci wiem, że nikt nie będzie mi przeszkadzał i robię się głodna.”
Znacie to? To słownictwo, które towarzyszy opowieściom. “Gubi mnie to”, “karzę się za to”, “zupełnie tracę kontrolę, jem szybko i nieświadomie”. Jakoś bardzo smutno mi się zrobiło… Bo przecież tak wielu z nas to dotyczy!
Mała celebracja wieczornego spokoju
Swego czasu gdy Maciek wyjechał na dłużej, a ja byłam sama z chłopcami, schodziłam na dół, siadałam przy kominku i zapalałam papierosa. Czułam się wtedy trochę jak przy tych pierwszych fajkach w liceum. Może nie chodzi tu o “dorosłość”, ale o to, że sama o sobie decyduję. I żaden ojciec czy matka czy nauczyciel nie powiedzą mi, że nie wolno! Teraz ja jestem sobie panią, i w sytuacji gdy w ciągu dnia wszystko podporządkowane jest pracy, dzieciom, psom i innym obowiązkom, ten wieczór jest właśnie moją chwilą. Wiedziałam, że to bardzo złe, pamiętałam kolacje z winem i dużą ilością sera z czasów po urodzeniu Stasia. To złe i tamto niedobre.
Jak zdrowo spuścić wieczorem napięcie?
Po pierwsze musimy wiedzieć, że być może to wieczorne jedzenie wynika z głodu. Bo faktycznie w dzień zjadłyśmy za mało. W takim wypadku zadbajmy o porządne śniadanie i obiad. Nie myślmy o diecie, o tym, że skoro wczoraj wieczorem zjadłaś za dużo, to teraz trzeba pościć. Odpowiednia ilość kalorii w ciągu dnia zmniejsza ryzyko wieczornego objadania.
Znajdź coś, co Ciebie uspokaja i nie jest to jedzenie. To zupełnie normalne, że po stresującym dniu potrzeba uregulować i uspokoić system nerwowy. Może uda Ci się wygospodarować kwadrans na wieczorny spacer? Nawet z małymi dziećmi można to zrobić, a ruch na powietrzu świetnie wpływa na jakość snu. A może usypiając dzieci ustawisz kilkuminutową medytację, która pozwoli Wam wszystkim wyregulować oddech?
Znajdź coś dla siebie, co może Ci się wyciszyć w samotności (na ile masz na to chęć i przestrzeń). Może to kąpiel z relaksującą solą, a może prysznic i maseczka? Herbata z melisy, relaksująca świeczka. Ja siadam z książką (bo wiem, że mało co daje mi taką satysfakcję jak czytanie) i ustawiam minutnik na 10 minut. To bardzo mało. W tym czasie, zanim on nie zadzwoni nie odrywam się od książki. Nie sprawdzam co się dzieje w wirtualnym świecie, nie patrzę która godzina. Zwykle to wystarcza, że ja padam jak przedziurawiona dętka, ale wolna od pobudzającej komórki.
Więcej sposobów na bycie dobrą dla siebie m.in. we wpisie ile dasz tyle masz.
Może cicha muzyka lepiej ukoi Twoje nerwy po dniu pełnym jazgotu? A może właśnie zupełna cisza…? Z całą pewnością dla naszego układu nerwowego dobre jest naturalne światło. Jeżeli nie wystarczają Ci świece, pamiętaj, aby żarówka miała jak najcieplejszą barwę. I unikaj świecących ekranów (czyli emiterów niebieskiego światła).
A jeżeli masz ochotę na alkohol, spróbuj go pić nie częściej niż 3 dni w tygodniu. Gdy Twoim zwyczajem jest cowieczorny kieliszek winka lub drink poszukaj bezalkoholowych zamienników. Każda zmiana wymaga czasu. Ale warto iść w dobrą stronę. I pamiętaj – nie jesteś sama.