Pora na pora – na anemię, altretyzm i reumatyzm.
Przez jakieś zamieszanie domowo zakupowe nagle w domu pojawiło się dużo porów 🙂 Więc 2 z nich pokroiłam, podsmażyłam lekko osolone na oliwie z oliwek (a na koniec dodałam do nich odrobinę masła). Uwielbiam ten aromat, smak, zapach! Dlatego przyszła pora na pora.
Pora na pora
Por jest składnikiem włoszczyzny – sprowadzonym przez królową Bonę. Działa bakteriobójczo, wspiera odporność, stymuluje nasze ciało do działania. To między innymi zasługa siarki – która odpowiada również za ostry smak i zapach pora. Ma w sobie również inulinę – prebiotyk. Poza tym pory działają hipoglikemizująco czyli obniżają poziom glukozy we krwi oraz obniżają poziom cholesterolu. Mają również całkiem żelaza bo 2,10 mg / 100g (dzienne zapotrzebowanie dla miesiączkujących kobiet to 10 – 18 mg).
Por dla Francuzek
Por jest również moczopędny – pomaga pozbyć się nadmiaru wody z organizmu, dlatego warto go jadać, gdy dolegają nam obrzęki. Wywar z niego jest również bohaterem książki Mireille Guiliano pt.: “Francuski nie tyją” i dalszej części “Francuzki na każdy sezon”. Ta druga to głównie książka z przepisami. Ale… w pierwszej części pojawia się przepis na magiczną zupę z porów. Podobno działa ona cuda… czy tak jest nie wiem – książkę polecam serdecznie i gorąco! Była ona jedną z lektur, które zmieniły moje podejście do żywienia. Skracając mocno, autorka stawia tezę, iż dobrej jakości francuskie jedzenie zaspokaja nasz apetyt i daje poczucie sytości poprzez jego dobry smak i jakość, znacznie wcześniej i skuteczniej, niż odczuwać je można po zapychaniu się mało wartościowym amerykańskim fast – foodem.
Zdecydowanie jestem orędowniczką cieszenia się dobrym jedzeniem! Uważam, że wydając nieco więcej na produkty które jemy, wcale nie tracimy. Oczywiście ma to swoje granice i są produkty których nie kupię ze skąpstwa i z niechęci do bycia oszukiwaną. Wiem ile kosztuje dobry chleb. Jak dużo mąki trzeba na niego zużyć i wiem, że to nie są grosze. Ale jak ktoś proponuje mi bochenek za 20 zł, mówiąc że chleb kosztuje tyle bo dodano do niego eko sól z Himalajów, to dla mnie jest to już za dużo. Sól jest dodatkiem do potraw, a nie źródłem minerałów, znajmy umiar! “Wszystko jest kwestią równowagi” – zdanie to ma szczególny wymiar dziś, w Tłusty Czwartek.