Mydlnica lekarska – domowy szampon
Ach, jak ta mydlnica lekarska pięknie wygląda i pachnie! Zachęcona, postanowiłam sprawdzić właściwości owej roślinki i … okazało się, że szampon robi się z jej korzeni, a nie kwiatów. No trudno – wykopujemy pędy i robimy testy z domowym szamponem. Mam nadzieję, że nie wyłysieję! 🙂
Mydlnica lekarska jest składnikiem wielu kosmetyków, polecana jest do mycia włosów szczególnie w przypadku nadmiernego przetłuszczania się skóry głowy i łupieżu. Zaleca się przemywanie skóry jej odwarem w przypadku trądziku i stanów zapalnych.
Można ją również stosować wewnętrznie – ale uwaga – w niewielkich ilościach, tj. 2-3 łyżki odwaru dziennie. Działa wtedy wykrztuśnie.
Wykopaliśmy korzenie, opłukałam je z ziemi i pokroiłam na kawałki. Ich garść zalałam 2 szklankami gorącej wody i gotowałam około 10 minut pod przykryciem. Kto nie ma łąki w najbliższej okolicy, może kupić w aptece suszony korzeń tej rośliny.
Odwar przecedziłam, wzięłam jego kubek i umyłam nim włosy. Ilość piany była oczywiście znacznie mniejsza niż w przypadku gotowego szamponu, ale jednak piana była! Nie stosowałam żadnej odżywki, żeby nie mącić eksperymentu. Po wysuszeniu włosy były … w zasadzie normalne 🙂 Nie wiem, czy nie puszyły się nieco bardziej.
To niesamowite, że do skutecznego umycia włosów wystarczy roślinka z łąki, która tak pięknie się nazywa: mydlnica lekarska.
Dzień drugi: włosy są dalej świeże i sypkie.
Zobaczymy, co będzie dalej. W przypadku gwałtownych zwrotów akcji (typu łysienie) obiecuję dać znać.
Resztę odwaru zlałam do butelki, mam również zapas korzeni na przyszłość. Suszonych korzeni stosuje się o połowę mniej niż w przypadku świeżo odkopanych.
Jedynym minusem jest to, że ten naturalny szampon… nie pachnie tak pięknie jak kwiaty mydlnicy lekarskiej. Raczej jest to ziemisty zapach, podobny do buraka. Zastanawiam się nawet, czy dodatek olejku, który ładnie pachnie nie poprawi zapachu. Ale boję się, że olejek może odebrać działanie myjące szamponu. Na szczęście włosy po umyciu w zasadzie nie mają już zapachu.