Warszawski Festiwal Kulinarny i koktajle
W trakcie mijającego weekendu w Warszawie odbyło się coś wspaniałego. Warszawski Festiwal Kulinarny przyciągnął do Ogrodu Botanicznego UW tłumy! Wykłady, dyskusje, warsztaty, stoiska wystawiennicze, pokazy filmów, wspólne posiłki oraz cudowni ludzi. To był dla mnie ogromny zaszczyt, że zostałam zaproszona do prowadzenia na nim pokazu.
Z ukochanymi przy boku wszystko jest łatwiejsze
O ile warsztaty już nie raz prowadziłam, o tyle taki pokaz był czymś nowym. To nie wykład, z prezentacją i kontrolowaniem sytuacji. I nie warsztat, gdzie luźniejsza forma prowadzenia jest czymś normalnym. To było dla mnie nie lada wyzwanie, ale miałam cudownego pomocnika! Stasiu przyjechał ze mną – jak i reszta rodziny, i powiedział, że mi pomoże. Dostał fartuszek, poprosił nawet o gumowe rękawiczki, o skrzynkę na której stanie i w czasie gdy ja opowiadałam, on wyciskał soki i robił koktajle. Nie chciał aby mu pomagać, nie zagadywał mnie wiedząc, że nie jesteśmy tu do końca prywatnie, podjadał składniki i próbował koktajli łyżeczkami, które miał w kieszeni fartuszka! Nie ukrywam, że jego obecność była lekko rozpraszająca (podobnie jak młodszego Tadzika, który raczkował po okolicy i co jakiś czas widziałam jak znikał w krzakach, zaczepiał któregoś ze słuchaczy albo podkradał jabłka ze skrzynki sąsiedniego stoiska).
Jednak to, że Stasiu sam chciał być tam ze mną, że uczestniczył tak aktywnie w tym co robiłam, a na koniec zapytał czy może zabrać fartuch na pamiątkę… To coś cudownego! Zwykle staram się pracować, gdy Stasiu jest w przedszkolu albo u swojego taty lub po prostu gdy dzieci śpią. Tym razem postanowiłam zabrać go na piknik, gdzie miałam również obowiązki i okazało się być to strzałem w dziesiątkę. Pamiętam, jak chodziłam czasami do pracy z moimi rodzicami (bywałam nawet w skarbcu banku) i wspominam to jako ogromne przeżycie! Cudowne są – te niestety nieliczne – chwile, gdy udaje się gładko połączyć macierzyństwo z pracą zawodową. A jest to o wiele łatwiejsze z pomocnym mężem przy boku!
A dla tych którzy nie mogli dotrzeć na Warszawski Festiwal Kulinarny kilka punktów na temat koktajli.
W skrócie, są one prostym rozwiązaniem na zalecenia dietetyków, z którymi ciężko sobie poradzić na co dzień.
- Powinniśmy zaczynać dzień od śniadania, możliwie wcześnie po obudzeniu. To jakbyśmy zaczynali palić w piecu – im dłużej palimy, tym się on szybciej rozgrzeje. Spalimy też więcej, więc przy okazji mamy szansę schudnąć. Wielu z nas woli spać 15 minut dłużej zamiast usiąść przy stole do porządnego posiłku. Niektórzy mają zaciśnięte gardło i kanapka pęcznieje im w ustach, więc wolą poczekać z jedzeniem do południa. Mam rozwiązanie! Wrzucenie warzyw i owoców do blendera zajmuje chwilkę i daje nam płynny posiłek, który możemy wypić w 3 minuty.
- Powinniśmy jeść minimum pół kilograma warzyw w ciągu dnia. To sporo. Zwłaszcza, jeżeli chcemy to zrobić np. w dwóch posiłkach czyli zazwyczaj obiedzie i kolacji. Zmiksowanie ich z owocami znacznie ułatwia sprawę. Ten napój możemy mieć zawsze przy sobie i pić w wolnej chwili.
- Jedzmy co 3 godziny. Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić, żeby dziecko w szkole nie musiało jeść przez cały dzień kanapek i mogło przyswoić posiłek w drodze na francuski, balet albo pływanie synchroniczne? Odpowiedź ponownie brzmi: KOKTAJL. Rano zrób dużą porcję, jedną część potraktuj jako dodatek do śniadania lub schowaj do lodówki, drugą część daj dziecku (możesz też trochę zabrać ze sobą) w bidonie. Będzie to zdrowa i pobudzająca przekąska w ciągu dnia do spożycia w czasie krótkiej przerwy.
Najlepsze jest to, co jest naturalne
- Zapomnij o suplementach. Wszystkie składniki odżywcze, witaminy, minerały, antyoksydanty, fitozwiązki – przyjmuj z pożywieniem. Najlepszym sposobem na przyswojenie składników odżywczych z roślin jest spożywanie ich w formie płynu – więc wyciśnij świeży sok. Rośliny mają wysoką zawartość celulozy, której prawie nie trawimy (krowa, żeby sobie z nią poradzić ma aż 4 żołądki). Zrobienie soku lub zniszczenie ścian komórkowych poprzez rozcięcie ich umożliwi trawienie i wchłanianie.