“Dwanaście srok za ogon” – nie tylko dla miastowych
Co jakiś czas dzielę się z Wami tym co przeczytałam i od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem opisania książki Stasia Łubieńskiego pt.:”Dwanaście srok za ogon”, a to chyba ostatni moment. Jutro rozdanie nagród Nike, Stanisław jest nominowany, ja bardzo życzę mu tej nagrody, a nie chcę wtedy wyjść na koniunkturalistkę, która chwali się, że czyta nagradzane książki. Dlatego piszę dziś!
Chyba każdy kto mnie zna wie, że ptaków nie lubię. Albo inaczej – ja się ich boję. Nie ma znaczenia czy to orzeł, kuropatwa czy wróbelek. Ptasie szpony mnie przerażają. Swego czasu nawet odbyłam ‘terapię’ i spędzałam czas z sokołem. Nosiłam go na ręku (na specjalnej rękawicy) itd – zrobiłam to, powtarzałam, ale bez efektu. Przelatuje obok mnie gołąb, a ja się kulę. I jeszcze dodam, że film “Ptaki” Hitchcock’a widziałam już jako dorosła, nie wzruszyły mnie ani nie przestraszyły.
Ale nie o mnie! Staszek Łubieński w swojej książce prezentuje wszystko, czego mi brak – po pierwsze zamiłowanie do ptaków, po drugie szeroką wiedzę humanistyczno – artystyczną. To mnie zachwyca. Ale gdyby “Dwanaście srok za ogon” było mi tak odległe, to pewnie nie pisałabym o nich.
Przyrodnicza iskierka
Moja mama jest biologiem, współzakładała w Toruniu Szkołę Edukacji Ekologicznej. Od urodzenia rozbudzała w nas wrażliwość na otaczającą nas przyrodę, na drzewa, na rośliny które są obok nas. I ta iskierka rozpalona przez Stanisława w nowym obszarze jest dla mnie bardzo intrygująca. Bo zawsze te ptaki zostawały w pewnej izolacji myślowej. W prawdzie mieliśmy atlasy ptaków (i nawet gdy zamieszkałam w domku z ogrodem to dostałam swój własny egzemplarz atlasu ptaków). Ja jednak korzystałam dotąd z atlasów roślin. A teraz Stanisław swoimi opowieściami o bogactwie świata ptaków (który w ogóle mnie nie interesował dotychczas) rozbudził moją czujność, otworzył oczy i uczulił w pewien sposób. To zostanie we mnie na stałe już pewnie. A z jaką ciekawością i rozkoszą czytałam opowieści o obrączkowaniu ptaków czy o prozie Bakera (do której z rozkoszą również zajrzę)!
Polecam wszystkim! Zagorzałym mieszczuchom, tym, którzy wspaniale czują się z przyrodą na wyciągnięcie ręki (chociaż w ‘Bazyliszku na patelni” Stanisław pokazuje, że i w centrum miasta możemy doświadczyć podobnych spotkań). Oraz tym, którzy boją się ptaków.