Dieta na szczęście i zdrowie
Książek o żywieniu czytam dość sporo. O zdrowej diecie, o tym co warto jeść, a czego nie. Ostatnio w moje ręce trafiła książka “Happy food” i się w niej zakochałam! Czytam jej obie części po raz drugi. Robię notatki, podkreślam – a ktoś kto patrzy na mnie z zewnątrz widzi nieustanne potakiwanie głową. Nie mogę więc zachować tej ekscytacji jedynie dla siebie! Mimo tytułu, to nie tylko dieta na szczęście, ale i na zdrowie!
Dieta szczęścia
“HAPPY FOOD Przez żołądek do szczęścia” oraz “HAPPY FOOD 2.0” to książki szwedzkiego duetu Niklasa Ekstedta (który jest znanym szefem kuchni) i Henrika Ennarta (dziennikarza naukowego). Dzięki takiej kombinacji autorów mamy połączenie niezwykle merytorycznej, bazującej na najnowszych badaniach naukowych dawce wiedzy. Podana jest ona w przystępny i prosty sposób oraz… z przełożeniem na praktykę, z przepisami na smaczne, proste i smakowite dania. Zbierają i podsumowują wszystkie zalecenia. Co jeść, żeby nie tylko być szczęśliwym, ale mieć odporność i nie chorować. Niesamowite jest dla mnie również to, że jest ona tak spójna z naszym lokalnym jedzeniem. Niby nie Polska książka, a jednak bardzo nasza! Zachwalany jest w niej topinambur – który kwitnie teraz na wszystkich łąkach i nieużytkach! To dieta dla szczęścia i zdrowia, bo mówi o funkcji jelit i ich znaczeniu dla zdrowia psychicznego i samopoczucia. To również to zdrowa dieta, a my zdrowi jesteśmy szczęśliwsi!
Motywacja do działania
Po przeczytaniu jej pierwszy raz wróciłam do codziennego wyciskania soków, zaczęłam z nową intensywnością dorzucać super foods do wszystkich dań. Co więcej – cytuję moim synom argumenty przemawiające za koniecznością codziennego jedzenia tego czy tamtego – i argumenty trafiają. Nie mówię im oczywiście, że taka dieta na szczęście lepiej niż leki przeciwdziała depresji albo, że mogą uniknąć schizofrenii i stanów lękowych (a to wszystko prawda). Mówię im za to, że zadbają o swoją pamięć i koncentrację oraz możliwość uczenia się i szczęście. A jakże do mnie przemawia zdanie: “Patrząc w lustro , tylko w 43% widzę samego siebie. Ponad połowa komórek, które mamy w sobie, to flora bakteryjna. Większość z nich znajduje się w jelicie grubym, ale bakterie zamieszkują też nasze usta i nosy oraz pokrywają każdy kawałek i zakątek naszej skóry”.
Książki odpowiadają również w sposób spójny i logiczny, zgodny z najnowszą wiedzą (są w niej wyniki badań z 2018 roku) i niezmienną biochemią na nurtujące nas wszystkich pytania o cukier w diecie, o gluten. Piszę niezmienną, bo jako dietetyk obserwuję co jakiś czas ‘nowe nurty”. Wiem, że można co nieco odkrywać i robić nowe badania, ale jednak budowa człowieka jest dość dobrze poznana, więc lepiej być sceptycznym co do ‘najnowszych rewolucyjnych doniesień’. Kto mnie zna, ten wie również jaką radość sprawi mi namawianie do jedzenia sałatki z chwastów! I to w wersji od profesjonalnego szefa kuchni! Z marchwiowym dipem! Nie to co moje : idź na łąkę lub do lasu, zbierz zieleninę i polej ją sokiem z cytryny oraz oliwą. Powrót do kulinarnych korzeni, zwiększenie ilości gatunków zjadanych roślin zyskuje wymiar kulinarnego kunsztu.
Alicja Reiman
25 września 2019 @ 09:29
Uwielbiam takie książki i myślę, że ta pozycja także znajdzie się w mojej biblioteczce 🙂