Pole na stole
Przerwy świąteczne mają swoje plusy i minusy. Podejrzewam, że Wy również to czujecie. Pracuję głównie jako freelancerka, mogę zatem poświęcić dzieciom więcej czasu podczas ferii. Ale jednocześnie zaczynam zawsze odczuwać lekkie podenerwowanie, bo felieton powinien być napisany, blog leży odłogiem, liczba nieprzeczytanych maili jest trzycyfrowa, obejrzałam tylko trzy odcinki „Wiedźmina”, choć chciałabym więcej, gdyż oglądam z dziećmi „W głowie się nie mieście” i tak dalej… Z pomocą przyszło mi pole na stole!
Do tego mąż pracuje teraz we Wrocławiu, więc wszystko jest na mojej głowie (dziękuję za nieocenioną pomoc Dziadkom jednym i drugim). Z pewnym utęsknieniem myślałam zatem o zbliżającym się tygodniu, podczas którego odwiozę dzieci do przedszkola i szkoły, a sama będę miała kilka godzin! Nadszedł upragniony moment – jestem sama w domu, zasiadłam do pracy przed komputerem i… myślę co ugotować na obiad i wstawiam kolejne pranie.
Nawet dietetyk nie zawsze sam gotuje
Jestem absolutną fanką pomysłów gotowych posiłków takich jak „Zielone pojęcie” czy „Dania babci Zosi”. Posiłki są wege: z warzywami, roślinnymi źródłami białka, z kaszami, cudownie doprawione i do zrobienia raz – dwa. Pamiętam, jak odkryłam kiedyś ten rodzaj dań w internetowym sklepie. Kasza gryczana z jarmużem i pestkami słonecznika do zalania wrzątkiem, jakie to proste! Nareszcie można kupić gotowe dania, które są zdrowe i smaczne.
Półtora roku temu podczas konferencji Plant Powered Perspectives wysłuchałam założyciela marki „Zielone pojęcie”. Uwielbiam słuchać prawdziwych pasjonatów, mieć poczucie, że za daną marką stoją ludzie, którzy tworzą swoje projekty ze szczerym przekonaniem, co w przypadku kuchni wege ma dla mnie większe, dodatkowe znaczenie.
Pamiętam również, jak będąc na konferencji naukowej w Łodzi, w drodze do hotelu wskoczyłam do sklepu i już trzymałam w ręku niby taki sam kubeczek z kaszą i warzywami do zalania wrzątkiem, który jednak w składzie – pod wytłuszczonymi napisami „wege” i „eko” – miał nieskończenie długą listę składników, dodatków, konserwantów, aromatów czy olej palmowy… co wprowadziło mnie w prawdziwą konsternację (dlatego zawsze czytajcie składy produktów). To, że coś ma napis wege albo eko wcale nie musi oznaczać, że jest to zdrowe!
Pole na stole
Niedawno poznałam innych zapaleńców zdrowego żywienia – założycieli sklepu internetowego Pole na stole, który niesamowicie ułatwia mi życie.
Po pierwsze – tworząc ofertę sklepu niejako za mnie dokonują wstępnej selekcji produktów pod względem pochodzenia i dobrego składu. Stawiają na lokalność, co mi się bardzo podoba.
Po drugie – wyszukują małych, lokalnych producentów. Dzięki temu za jednym kliknięciem mogę kupić produkty, których pewnie nie byłabym w stanie sama znaleźć. Chyba, że poświęciłabym na to czas, którego nie mam.
Wszystko to zbierają w swoim sklepie www.polenastole.pl, dokładając propozycje niezbędne dla wszystkich, którzy dbają o zdrową dietę i środowisko naturalne.
Na koniec podkreślę jeszcze ich profesjonalizm ważny w domowej logistyce. Składając zamówienie widzę dokładnie, za ile godzin paczka zostanie wysłana i jak mogę planować posiłki.
Dlatego dziś siedzę w domu, przekopuję się przez skrzynkę mailową i oddaję się tego typu przyjemnościom jak opłaty ZUS! A pomiędzy tymi czynnościami zrobiłam już zakupy internetowe, w skład których weszły między innymi gotowe dania. Uratują mnie one pojutrze, kiedy to cały dzień spędzę na spotkaniu fundacji Kobiety bez diety.