Ryby w diecie dzieci – jedz rybki będziesz szybki i gibki
Jestem na wymarzonych wakacjach! Są dzieci, są przyjaciele, jest słońce, wspaniałe jedzenie – przede wszystkim ryby! Milczałam kilka dni, ale nie będę ściemniać, że jestem w domu pada i zimno! A wszystkim, którzy są teraz w domu życzę wymarzonych urlopów! Próbuję, usiłuję tu również pracować.
Kończę moją kolejną już książkę, pisaną z Moniką Mrozowską. Było o diecie dla ciężarówek (bardzo chciałyśmy taki tytuł, niestety nie udało nam się go przeforsować w wydawnictwie) – teraz będzie o tym jak wprowadzać posiłki do diety najmłodszych. Tadzikowi właśnie przebijają się kolejne jedynki (przez 11 miesięcy nie doczekał się żadnej, więc w ciągu 2 tygodni wyrosną mu chyba wszystkie cztery). Jaka to radość! Ile nowych możliwości! Jak wspaniale jest jeść świeże brzoskwinie i śliwki! W ogóle cudownie jest jeść samodzielnie wszystko (czy jadalne czy nie – najpierw sprawdza jaki ma smak).
Ryby – samo zdrowie
Ryby wcina tak, że trzęsą mu się uszy! I patrząc na niego, dopominającego się kolejnego kęsa przypominają mi się dziesiątki rozmów o tym, że dzieci ryb nie lubią… I zastanawiam się jak to jest, że moje uwielbiają.
Moi chłopcy jedzą je, odkąd mogą, czyli od 7-8 miesiąca. Oczywiście bardzo dokładnie sprawdzam w palcach czy nie mają ości, rozdzielając na kawałeczki. Gdy są mali. Ale dwuletni Staś dostawał filet – z zastrzeżeniem i upomnieniem, że mogą być w nim jakieś ości, więc gdy poczuje coś ostrego to ma być czujnym. Kilka razy wyczuł ość, ale wiedział ze bezpieczniej jest nawet wypluć cały kęs. A znam przypadki nastolatków, którzy albo boją się ryb, bo może być ość, albo nie jadają ich, bo mama boi się ości! A ryby są przecież takie zdrowe. Mają wartościowe białko, fantastyczne tłuszcze, dużo witamin i mikroelementów, urozmaicają naszą dietę, poprawiają pamięć i koncentrację, wzrok, skórę, odmładzają nas i poprawiają odporność! Oczywiście najlepsze są świeże, z czystych wód, ważne, aby również odławiane były z poszanowaniem mórz i oceanów. Ale nie bójmy się ich! Ani my dorośli, ani my karmiący młodszych.
W podróżach jedzenie zawsze było dla mnie najważniejsze – to świeże, lokalne… nawet cukinia ma inny smak! Inna woda, gleba, powietrze…
Obok grillowanych, genialnych ryb i ośmiorniczki – bez jakichkolwiek dodatków, wstawiłam na ruszt cukinie faszerowane serem pleśniowym – mniam!