Kaszki dla dzieci i niemowląt – czy inne niż dla starszych?
Kasze, to mówiąc najprościej nasionko, które możemy wyłuskać z kłosu zboża (wtedy mamy tzw. krupę) i rozdrobnić, potem ewentualnie wypolerować lub uprażyć. Kasze, w związku z minimalnym stopniem przetworzenia są jednym z moich ulubionych i najwartościowszych produktów zbożowych! Nie ma mowy o żadnych procesach chemicznych, dodatkach itp. Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest, że te kaszki dla dzieci nie muszą być gotowane? Wrzuca się je do ciepłej wody, miesza na idealnie gładką masę i już?
Kasze, poza węglowodanami złożonymi, które w sposób długotrwały i zrównoważony odżywiają nasz mózg, czerwone krwinki i mięśnie, mają również bardzo dużo witamin (głównie z grupy B), minerałów (magnezu, żelazu, cynku, potasu). Poza tym kasze są źródłem błonnika (im grubsza tym jest go więcej, a więc najbogatsze w błonnik są gryczana i pęczak).
Tzw. kaszki dla dzieci można zrobić na 2 sposoby. Albo z mąki (czyli zmielić ziarno i pozbawić wartościowej łuski, czyli otrąb, błonnika i witamin i minerałów). Lub kaszę poddaje się obróbce hydrotermicznej – czyli się ją gotuje, a następnie suszy i granuluje. W wyniku takiego procesu rozpoczyna się proces zmniejszenia wartości odżywczych. Można też kasze poddać procesowi ekstruzji – czyli podgrzaniu (do 200stopni) w środowisku wysokiego ciśnienia (do 20mPa). Takie kaszki są wstępnie ‘podgotowane’ więc wystarczy do ich przygotowania woda.
Pseudo-kaszki jak słodycze
Pozbawione błonnika i po wstępnej obróbce mają węglowodany łatwo przyswajalne, w przeciwieństwie do prawdziwych kasz. A to właśnie m.in. dzięki błonnikowi znalazły się na dole piramidy żywienia. Po zjedzeniu tych ‘ekspresowych’ dzieciom szybko podnosi się poziom cukru we krwi. Wtedy trzustka zmuszana jest do produkcji insuliny i to prosty mechanizm do powstania zaburzeń tolerancji węglowodanów, a w dalszej kolejności do rozwoju cukrzycy.
Dodatek wielu witamin i minerałów
Minusami tych błyskawicznych kaszek jest jeszcze konieczność fortyfikacji, czyli wzbogacania ich w utracone w procesie produkcji witaminy (C, A, D, E, K, niacynę), kwas pantotenowy, kwas foliowy i składniki mineralne (wapń, żelazo, cynk, magnez, miedź). A wiadomo nie od dziś, że składniki dodawana do żywności wchłaniają się gorzej, niż te naturalne pochodzące z produktu. Ponadto, jeżeli zgodnie z zaleceniami pediatrów suplementujemy dzieciom witaminę D, to może okazać się, że doprowadzimy do bardzo niewskazanej i obciążającej wątrobę hiperwitaminozy.
‘Nic na ząb’
Kolejnym mankamentem kaszek błyskawicznych jest to, że są one również idealnie gładkie. Nie ma w nich wyczuwalnej struktury w przeciwieństwie do nawet najbardziej rozgotowanych prawdziwych kasz. W momencie gdy dziecko potrafi już stabilnie siedzieć i rozcierać jedzenie językiem na podniebieniu powinno mieć rozszerzaną dietę również pod względem konsystencji. Powinno dostawać posiłki o nieco przynajmniej różnorodnej strukturze, ponieważ to wstęp do nauki gryzienia i żucia. To z kolei jest niezwykle ważne i ze względu na tolerancję wprowadzania kolejnych produktów do diety oraz ze względu na rozwój aparatu mowy.
Przyjaciele próchnicy
Niektóre kaszki dla dzieci mają w swoim składzie cukier, syropy glukozowe i fruktozowe lub syntetyczne aromaty owocowe. Dzieci od pierwszych potraw i smaków przyzwyczajane są do słodkiego, co przyczynia się preferencji takich produktów w późniejszym okresie. Przetrzymywanie w ustach słodkich produktów, w szczególności podczas picia z butelki, może przyczyniać się do powstania tzw. próchnicy butelkowej. Gdy stomatolog pyta rodziców rocznego dziecka, czy myją mu zęby przed snem, czasami słyszy być może odpowiedź twierdzącą. Ale najczęściej słyszy również, że potem dziecko z tymi umytymi ząbkami (bądź nie, bo przecież mleczne zęby wypadają więc po co o nie dbać) zasypia z butlą…
Czy to jest dalej kasza?
Czy można kojarzyć je z wartościami odżywczymi kasz? Mam pewne wątpliwości. I co z tego, że taka ‘kaszka’ czy ‘kleik’ są najbardziej ekologicznie „uprawiane przez szczęśliwych rolników z południowych stoków gryczanych pól Niemiec czy Czech?” Moim zdaniem – zarówno ekologicznie jak i zdrowotnie – jest ugotować dziecku normalną polską kaszę.
A gdy nie mamy czasu, na rynku dostępne są kaszki – bardzo drobne – do krótkiego gotowania, wystarczą im 2-3 minuty na gazie. Mają one jednak wszystkie składniki odżywcze ‘normalnych’ kasz.
Teraz chciałabym polecić i wskazać jako rozwiązanie problemu krótkiego czasu na gotowanie kaszy (chociaż moim zdaniem wystarczy ją zalać wodą, wstawić na mały gaz i wcale nie wymaga to czasu) produkty firmy Helpa (założonej przez 2 młode mamy). W swojej ofercie poza kaszkami dla dzieci (takimi prawdziwymi do gotowania) mają liofilizowane owoce i warzywa. Można je wsypać do kaszki i mamy wartościowy posiłek w 5 minut. Zachwyca mnie nazwa ‘czary mamy’ – dla niewielkich porcji odwodnionych owoców. Tadek je uwielbia – szczególnie kaszę z liofilizowanym burakiem i jeżyną (czego osobiście nie rozumiem :)).