Janusz Korczak dodaje odwagi
Janusz Korczak kojarzy mi się z lekarzem i pedagogiem, opiekunem dzieci, który zginął ze swoimi podopiecznymi w Treblince. Teraz poznaję go jako autora książki pt.:”Król Maciuś pierwszy”. I przypomniałam sobie, że nie tak dawno odkryłam go jako współuczestnika poniższej rozmowy:
– Bo dusza, proszę pana, lżejsza jest od wódki; to jak człowiek sobie wypije, to ta dusza się podnosi do góry, do góry, aż wypłynie nareszcie.
– I tylko wtedy można ją widzieć w człowieku?
– A tak.
– A jak za wiele wypije, to dusza może zupełnie wypłynąć i już nie wraca/
– A tak, i człowiek umiera.
To fragment reportażu „Nędza Warszawy” z 1901 roku. Janusz Korczak rozmawia z biedakami w karczmie. /Antologia 100/XX.Tom 1/ – którą to polecam wszystkim dorosłym!
Seria z niezapominajką
Teraz chciałam napisać więcej o książkach dla dzieci (które są niezwykle wartościowe również dla dorosłych). Nie wiem czy powinnam się do tego przyznać, bo może wystawiam sobie złe świadectwo, i jak mówi Stasiu jestem Nieumiałkiem…. ale trudno. Ostatnio w naszym domu zagościło kilka nowych książek. Po kilku dniach czytania zorientowałam się, że pochodzą one z jednej serii, a gdy rozmawialiśmy z mężem, że to książki z naszego dzieciństwa (zaraz do tego wrócę) zrozumiałam intencję nazwania serii ‚Z niezapominajką’. No ale cóż, lepiej późno niż wcale! I gratuluję doboru pozycji w serii. Są w niej historie, które wszyscy znamy – Przygody lisa Witalisa, Marceli Szpak czy Proszę słonia. Zupełną niespodzianką dla nas była książka o Panu Soczewce Jana Brzechwy, myślałam że znam już wszystkie jego wierszyki. To wspaniała opowieść, cudownie rymowana, o operatorze, który na skutek wypadku trafia do puszczy i kręci film o zwierzętach.
Ponieważ jest dość krótka, Stasiu codziennie prosi żebyśmy przeczytali mu ją, a potem jeszcze “coś”. Teraz nowym “cosiem” jest Król Maciuś Pierwszy – bo skoro seria taka wspaniała, to poddamy się wyborowi jej twórców. I mimo, że to pozycja można powiedzieć klasyczna, jednak nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej o Królu Maciusiu, poza tym, że był pierwszym, że był dzieckiem na tronie i … tyle. Przyznam się bez bicia: nie wiedziałam nawet, że autorem jego jest Janusz Korczak.
Czy dzieci powinny się martwić?
Po wesołym Panu Soczewce, czytam Stasiowi Maciusia i jakże mocno zdziwiłam się, gdy pierwsze strony to opis agonii ojca króla – konsultacje z lekarzami i szukanie pomocy dla niego oraz wahanie jak długo i czy w ogóle przeżyje. Maciuś jest świadkiem tych rozmów, choroba Ojca przypomina mu śmierć Matki i smutek po niej. Słyszy również drwiny ministrów, którzy pijąc wino zastanawiają się co z tronem, gdy zabraknie dorosłego monarchy. Pod pretekstem późnej pory skończyłam wieczorne czytanie i zaczęłam się zastanawiać, czy lektura jest na pewno odpowiednia dla mojego synka…
Napisał ją człowiek, który znał dzieci, rozumiał je, traktował po partnersku i teoretycznie zgadzam się z jego podejściem do człowieka (zarówno młodego jak i starszego – czemu wyraz dawał chociażby w swoich reportarzach). Pozbawiony był (jak mówili o nim jego bliscy) postawy oceniającej, czego mu nieco zazdroszczę (aczkolwiek nie wiem czy chciałabym zupełnie siebie pozbawić możliwości czerpania radości z wyzłośliwiania się). Ale do Maciusia! Postanowiłam, że książkę może schowam na jakiś czas i temat przycichnie. Nie udało się to, bo jedną z pierwszych próśb Stasia, jeszcze przed śniadaniem, było dalsze czytanie „Maciusia”. Zapytałam go w prost, czy nie sądzi, że książka jest zbyt smutna. I usłyszałam:
– Jest smutna, ale dzieci czasem muszą się martwić, bo potem się nie boją.
– A czego się nie boją?
– No na przykład, że umrze im i mama i tata. Bo wiedzą że Maciusiowi umarli i jeszcze miał dużo innych kłopotów, ale sobie poradził.
Odetchnęłam więc z ulgą, zaczęłam robić śniadanie, a książkę przekazałam bardziej wykwalifikowanemu ‚czytaczowi’. I wiem, że dalej różowo nie będzie. Polecam Janusza Korczaka Wam i dzieciom. Szczególnie dziś, gdy trwają dyskusje czy Halloween nie jest ucieczką od zadumy Wszystkich Świętych, czy nie uciekamy od trudnego tematu śmierci w stronę wygłupów i zabawy – warto poświęcić czas na poważną lekturę i rozmowę po niej.
Anka Filipska
2 listopada 2017 @ 13:02
“Króla Maciusia” zapamiętałam jako pierwszą książkę, nad którą płakałam jako dziecko! I… jest to piękne wspomnienie. Jedna z ważniejszych pierwszych moich lektur!
Ewa Kopczyńska
24 listopada 2017 @ 20:23
Wszystkie wymienione książki to klasyka literatury dziecięcej. Dodałabym do niej jeszcze wiele, bardzo wiele innych wartościowych tytułów. Niestety wśród współczesnej literatury dziecięcej jest coraz mniej mądrych książek. Czy to pisanych przez rodzimych pisarzy, czy tłumaczonych piękną polszczyzną. I tu niechlubnym przykładem jest choćby recenzja pani Błażejewskiej-Stuhr, która w zdaniu jako mianownik używa imienia “Stasiu”. A Stasiu to wołacz. W mianowniku jest Staś, Stasio, Stanisław, Stan, Stasinek itd. Gdy się pisuje dla szerszej rzeszy czytelników należy poznać polską gramatykę, w tym – deklinację. Niemniej gratuluję trafnego porównania zadumy Dnia Wszystkich Świętych z wygłupami Halloween.