Psia mama, psia dieta
Nie wiem jak i kiedy to się stało. Gdybyście rok temu zapytali mnie czy chcę psa, powiedziałabym, że teoretycznie są fajne, ale wolę koty. Pierwszego kota przyniosłam ze zbiórki harcerskiej (wraz z całym zastępem błagałyśmy mamę, żeby pozwoliła zatrzymać nam tego małego Druha). Potem już poszło, była Misia, Czarna i Rudy. Poza tym, przy naszym trybie życia, z dziećmi i zamiłowaniem do podróży… Gdy Maciek kręci film to znika z domu na 12-15 godzin dziennie przez całe tygodnie (nie wspominając o wyjazdach do Wrocławia, Kwidzynia, Pragi, Bratysławy, itd…). Dokładać sobie dodatkowy obowiązek? Bo doszła nam do rodzinnego menu również psia dieta. A Tadzio alergik, Stasiu ma uczulenie na psią sierść – nie ma o czym mówić. Aż tu pewnego kwietniowego popołudnia sąsiadka poprosiła, żeby kilka godzin zaopiekować się pieskiem, którego przywiozą z interwencji. Pies ma być u niej tymczasowo, do znalezienia stałego domu. Kilka godzin, to przecież nie problem.
I przyjechała pani z psem.
Pięknym kundelkiem. I powiedziała żeby się nie martwić, że wie, że dzieci mają alergię, ale ten ma włosy, a nie sierść więc nic im nie będzie. Mówię jej, że spoko, bo to na kilka godzin. Na to wszedł do domu Maciek, z pytaniem co to za pies. Więc mówię, że na chwilkę, zaraz Magda go zabiera i w ogóle to nie ma tematu. I nie było, do czasu gdy Maciek nie zaczął jeść kolacji, a piesek nie spojrzał na niego łącząc czułość (nie żeby do Maćka – raczej do kanapek) i smutek. Nim się obejrzałam, Maciek – który jeżeli kiedykolwiek psa, to tylko owczarka niemieckiego, takiego jakiego miał w dzieciństwie – oddał psu swoją kolację i zabrał na spacer. A gdy wrócił, zapytał, czy skoro do Magdy on ma iść na chwilę, to czy w ogóle jest sens tak psu w głowie mieszać, bo wygląda na zadomowionego u nas. I tak też się stało. Frida została do dziś. Cudownie bawi się z Tadziem, na spacerach pilnuje odbiegającego Stasia, uczestniczy w kilkunastokilometrowych treningach biegowych Maćka (przy czym biega pewnie ze trzy razy więcej niż on). Nie wiem jak to możliwe, że kiedyś jej z nami nie było.
Gdy pies sam zdejmuje sobie szwy…
Ostatnio miała operację, a ponieważ jest dosyć narwana, to rozwaliła kołnierz, który miała na głowie i wyrwała sobie szwy. Brzuch wyglądał okropnie, ale zachowywała się, jakby nie przeszkadzało jej, że ma w nim dziurę. Dalej próbowała się dobrać do rany, biegała na spacerach i zjadała pluszaki – do czasu, gdy rana się zakaziła. Poszliśmy do pobliskiego weterynarza, który dał jej antybiotyk i wtedy dopiero się pogorszyło. Myślałam, bałam się, że to już koniec. Wyrzucałam sobie, że nie spałam z nią, pilnując czy nie dobierze się w nocy do rany. Po dwóch dniach myślałam, że nie ma ratunku. Lekarz mówił coś o reoperacji, ale niepokojąca była wysoka gorączka i brak pragnienia oraz łaknienia. I wtedy zwróciliśmy się o pomoc do dr Sumińskiej. Która powiedziała, że to reakcja dość typowa na metronidazol. Zaleciła kroplówki, aby szybciej wypłukać go z organizmu oraz podawanie psu siemienia lnianego, żeby wyleczyć podrażnioną śluzówkę żołądka. Więc podawaliśmy jej siemię lniane (o tym jak działa pisałam ostatnio) i wodę strzykawką do pyska. Sprawdzaliśmy z niepokojem jej oddech, a rano pies wstał, jakby nigdy nic.
Dziecko je psią zupę
Wcześniej czasami Frida dostawała gotowane warzywa, twaróg i kaszę albo ryż, ale teraz odmawia nawet jedzenia karmy. I wychodzi na to, że ma wspólną kuchnię z Tadzikiem. Mój tato nawet śmiał się, że daję dziecku psią zupę 😉 Bo oboje jedzą taką bez soli. Dużo warzyw, a pod koniec gotowania dodajemy kaszę albo ryż. Czasami oddzielnie gotuję jeszcze kawałek mięsa dla Tadzia, a wtedy Frida dostaje jeszcze do zupy wodę z tego mięsa, żeby jej ładniej pachniała. Takie to są u nas kuchenne sekrety!
Martyna
4 października 2019 @ 11:41
Zawsze wydawało mi się, że <A HREF="[Link deleted]dla psów to obowiązkowy element diety czworonoga i należy podawać go w jak największej ilości. Wasza rezygnacja wynika z zaleceń lekarza?
Iza
19 listopada 2019 @ 07:08
Szkoda pieska. Dieta bezmięsna u względnego mięsożercy doprowadzi do niedoborów żywieniowych i chorób. Nie mówiąc już o zabieraniu psu radości z jedzenia.