Moje dzieci gotują i robią koktajle
“Mamo, dziś się nie martw, ja zrobię obiad” powiedział Staś w sobotni poranek. Spokojnie, to nie jest codzienny u nas tekst 🙂 Staśka do takiej deklaracji zmotywowały zajęcia w szkole gotowania dla dzieci Little Chef. Gdy go odwoziłam, powiedział jeszcze „Mamo, nie zostawaj proszę ze mną,nie patrz jak dzieci gotują, bo to będzie musiała być niespodzianka”. Gdy wróciłam po niego po godzinie z kawałkiem, Stasiek właśnie siadał do przygotowanego przez siebie makaronu (zajęcia były pod hasłem kuchnia rzymska) i powiedział nieco zmieniając wcześniejsze deklaracje:„No, to ja obiad mam na dziś z głowy. A wy co będziecie jedli?”. Zapytałam, co z tym faktem, że on miał nam gotować. I usłyszałam, że przecież nie będzie jednego dnia jadł dwóch – i to w dodatku takich samych – obiadów. Cóż… trochę go rozumiem, liczę, że ugotuje nam rzymski makaron w przyszłości. I jeszcze tylko usłyszałam „Zapisz mnie proszę na wszystkie lekcje, które tu są”. Za tydzień idzie na zawijańce – gołąbki i krokiety. Gołąbków Staś nie lubi, więc jestem bardzo ciekawa co zrobi z tymi samodzielnie przygotowanymi!
Dzieci gotują w tym samym czasie
Podczas tej godziny, gdy Stasiek sam gotował, ja przyjechałam do domu i wyciskałam soki, których przepisy już niedługo będą w mojej nowej książce pt. „SUPERKOKTAJLE”. I miałam w tym zajęciu pomocnika Tadzika. Muszę przyznać, że dzieci, które lubią gotować, lubią być w kuchni, próbują tego co same zrobiły i chcą spędzać czas nie tylko na zabawie, ale i ta wspólnym działaniu z dorosłymi, to prawdziwy skarb! I chyba jest to również moja odpowiedź, na pytanie co zrobić z niejadkami. Nie zmuszać ich do jedzenia, nie skakać wokół nich i nie skupiać się na tym, żeby je ‚nafutrować’. Wpuśćmy dzieci do kuchni, dajmy im – jakże fascynujące dla dzieci – kuchenne narzędzia, a potem jakby nigdy nic dajmy im posmakować to, co same przygotowały. Zapewniam Was, że będzie to zupełnie inna sytuacja niż klasyczne „Tu masz pyszny i zdrowy obiadek, tak się namęczyłam a ty w ogóle nie chcesz jeść”.
Co więcej, nawet jak nie jest się dietetykiem jak ja, nawet jak nie spędza się czasu na gotowaniu i próbowaniu nowych przepisów, to jednak coś jeść trzeba. I my jako rodzice (nie chcę popadać tu w schematy mówiąc o mamach, ale…. jednak…) trochę czasu w kuchni w ciągu dnia spędzić musimy. Dlatego zaprośmy do niej nasze dzieci, żebyśmy ten czas spędzali razem. Rozmawiając o tym jak minął nam dzień i na co mamy ochotę później. Bo czas spędzony z dziećmi to coś cudownego. A potem nasyceni sobą możemy nawet rozdzielić się, ale z poczuciem, że jesteśmy blisko.